Tor gokartowy był pusty. Mogła mieć na
to wpływ trwająca właśnie pora obiadowa a może pogoda, która bardziej zachęcała
do leżenia na plaży, niż pocenia się w ciasnym kasku. Jeden z pracowników toru
leżał leniwie na leżaku ustawionym w cieniu i przeglądał jakieś czasopismo motoryzacyjne.
Marisa, która całą drogę ględziła o tym, jak będzie super i jak bardzo lubi
rywalizację, wybiegła, jako pierwsza z samochodu zostawiając za sobą lekko
przerażonych Gregora i Lenę. Stefan, który wysiadł zaraz za swoją dziewczyną
poklepał pozostałą dwójkę litościwie po plecach i ruszył w tym samym kierunku,
co blondynka. Mężczyzna, który odpoczywał na leżaku nie wydawał się zbyt
zadowolony z faktu, że ktoś przeszkodził mu w nic nie robieniu. Leniwie wstał i
łamanym angielskim wyjaśnił im, co i jak.
- Chcecie się ścigać, czy przejechać
dla zabawy? – zapytał w końcu, kiedy podawał im kaski.
- Przeje…. – zaczęła cicho Lena, jednak
przerwał jej donośny głos Marisy.
- ŚCIGAĆ! – brunetka spojrzała na
podnieconą koleżankę i głośno przełknęła ślinę.
- Ustalcie sobie i mnie zawołajcie. –
Cypryjczyk machnął ręką i odszedł od grupy. Podniecona Marisa odwróciła się do
swoich towarzyszy i rozejrzała się dookoła.
- To może ja i Stefan kontra wy? –
zapytała uśmiechając się do Schlierenzauera. Szatyn zastanowił się chwilę i w
ostateczności pokiwał głową.
- Zgoda.
- Łiii. – zapiszczała Marisa i pobiegła
zawołać z powrotem pracownika toru. Lena rzuciła chłopakowi mordercze
spojrzenie i zbliżyła swoją twarz do niego tak, aby stojący niedaleko Stefan
nic nie słyszał.
- Zwariowałeś? – warknęła. – Nie chcę
być rozjechana przez tę psychopatkę!
- Przecież się lubicie. – zaśmiał się
Gregor rozbawiony reakcją brunetki.
- Słyszałeś co mówił Stefan? – zapytała
z wyrzutem wskazując głową na Krafta, który z ciekawością przyglądał się
jednemu z gokartów.
- Słyszałem. – przyznał. – Ale ona
cieszy się, jak dziecko. Jest nieszkodliwa. – próbował przekonać Lenę. Ta tylko
pokręciła głową i westchnęła zrezygnowana.
- Mam zamiar to przegrać. – przyznała i
dodała po chwili – Chociaż musisz wiedzieć, że jestem całkiem niezłym kierowcą
i podłożenie się będzie dla mnie ciężkie. – Gregor nic na to nie powiedział
tylko wybuchł głośnym śmiechem niedowierzając w umiejętności motoryzacyjne
swojej partnerki.
- EJ! – krzyknęła nagle oburzona. –
Chciałam ci tylko przypomnieć, że jestem Niemką. Rodaczką Michaela Schumachera.
Mówi ci coś powiedzenie, niemiecka precyzja?
- Dobra, dobra. – zakończył temat
Gregor.
- Koniec zabawy! – przerwała im nagle
rozmowę Marisa poważnym tonem. Oboje obrócili się w jej kierunku. Blondynka nie
była tą samą dziewczyną, co przed chwilą. Jej wzrok wręcz wyrażał chęć mordu. –
O co się ścigamy?
- A musimy o coś? – zapytał Gregor,
którego ton głosu nie był już tak rozbawiony, jak przed chwilą. Wydawał się być
lekko przestraszony.
- Bez nagrody nie ma zabawy! – oburzyła
się Marisa. Pomiędzy całą czwórką zaczęła się debata na temat ewentualnej
nagrody. Ostatecznie stanęło na tym, że przegrana para funduje wygranej
wszystko, czego zapragną w ciągu dzisiejszego dnia. Po krótkim losowaniu
okazało się, że pierwszą parą będzie Lena ze Stefanem. Niecierpliwy pracownik
toru pomógł im się przygotować i po chwili dał sygnał startu.
- Ja ci dam, dobra, dobra. – szepnęła
do siebie Lena wciskając pedał gazu. Jej gokart wystrzelił do przodu i szybko
znalazła się przed Stefanem. W głowie miała tylko myśl, że musi udowodnić
Schlierenzauerowi, że jest dobrym kierowcą. Nie zauważyła nawet, kiedy
zakończyła trzecie okrążenie i znalazła się na mecie. 10 sekund przed Kraftem.
- Zwariowałaś? – szepnął do niej
karcąco Gregor, kiedy wysiadła z gokarta. – Miałaś przegrać! Zobacz! – wskazał
ręką na Marisę, która kilka metrów od nich wymachiwała nerwowo rękami krzycząc
coś niezrozumiałego do Stefana.
- O nieee. – przeraziła się dziewczyna.
Aby udowodnić coś Gregorowi całkowicie zapomniała o Marisie. – Myślisz, że
skazałam Stefana na śmierć? – zapytała przestraszona patrząc ze smutkiem na
bruneta, który stał, jak na skazaniu. Szatyn tylko wzruszył ramionami i poszedł
przygotować się na swoją kolej.
***
Lena i Stefan stali oczekując na zakończenie
wyścigu pomiędzy Marisą a Gregorem. Cały czas jechali w miarę równo, jednak
powoli zbliżali się do mety. Brunetka z przerażeniem stwierdziła, że pierwszy
raz trzyma kciuki za to, żeby ktoś z jej drużyny przegrał. Schlierenzauer przez
chwilę znalazł się przed Marisą powodując tym samym u Leny mały zawał serca.
Nagle, dosłownie 10 metrów przed metą chłopak zatrzymał się i dał się wyminąć
swojej przeciwniczce. Ten dziwny ruch nie uszedł uwadze pracownika toru, który
krzyknął coś w swoim języku.
***
Marisa ze Stefan spojrzeli na swoich
przeciwników i nie odwracając od nich wzroku przybili sobie piątkę. Zrobili to
w tak synchronizowany sposób, że Lena zaczęła zastanawiać się, czy kiedykolwiek
w życiu zgra się w związku z kimś tak, jak ci oboje.
- Jesteśmy mistrzami. – stwierdziła w
końcu blondynka i wzięła głęboki oddech napawając się zwycięstwem. Stefan tylko
pokiwał głową na potwierdzenie i wyszczerzył się głupio do przegranych.
- Ale o co chodzi? – zapytał głupkowato
Gregor, nieco zdziwiony reakcją pary. Dziwiło go, że Marisy nawet nie
zastanowiło, dlaczego się zatrzymał przed samą metą.
- Nieeeee! – krzyknęła nagle Lena, do
której doszło, co przed chwilą się stało. – Wrobiliście nas?!
- Jak wrobili? – Schlierenzauer nadal
nie rozumiał, co się dzieje. Wtedy też wytłumaczyli mu, że wszystko było
zaplanowane od początku. Straszący ich i przerażony Stefan, zdenerwowana i
podekscytowana Marisa to część przedstawienia, które zapewniło parze wygraną.
- Robimy to za każdym razem. –
powiedziała Marisa. – I wiecie co? Zawsze działa.
- Ej, to niesprawiedliwe. Pokonalibyśmy
was! – oburzył się Gregor, który pluł sobie w brodę, że dał się w to wrobić.
- Wiemy. – przyznała ucieszona
blondynka. – To co? Może zaczniecie od kupienia nam obiadu? - Schlierenzauer
warknął coś pod nosem i ostatecznie kazał się wszystkim zebrać do samochodu.
Poirytowany zaproponował Stefanowi wybranie miejsca, do którego mają pojechać.
Brunet pomyślał chwilę i wymienił jakąś dziwną cypryjską nazwę.
- Ostrzegam, jestem bardzo głodny! –
dodał na koniec Stefan masując się po brzuchu.
- Zamknij się. – burknął na niego Gregor.
***
Wieczór na Cyprze był tego dnia
wyjątkowo chłodny. Nagła zmiana pogody, która przez ostatnie kilka dni zmuszała
do smarowania się kremem z filtrem co godzinę, tym razem zachęciła do ubrania
bluzy z długim rękawem. Lena spojrzała na swoją walizkę i zrozumiała, że
powinna przestać sobie wmawiać, że w końcu się rozpakuje. Na tym etapie wyjazdu
przestało mieć to sens. Schyliła się, przerzuciła swoje rzeczy i wyciągnęła
szarą bluzę z długim rękawem. Ubrała ją i przyjrzała się sobie w lustrze.
Upewniła się, że widoczny na bluzie napis „Uniwersytet Medyczny Innsbruck”
jeszcze się nie sprał. Po chwili jej uśmiech na twarzy zniknął ustępując miejsca
ledwie widocznemu smutkowi. Szybko odwróciła wzrok od swojego odbicia i wyszła
z pokoju w celu udania się na krótki spacer, który miał zająć jej czas do
momentu aż Gregor nie wróci z wieczornego biegania. Podeszła do windy, wcisnęła
przycisk nawołujący i cierpliwie czekała aż wyświetlacz widoczny nad drzwiami
wskaże numer piętra, na którym się aktualnie znajdowała. Gdy usłyszała
charakterystyczny dźwięk sygnalizujący, że drzwi windy się otwierają zrobiła
krok do przodu. Wcisnęła kolejny przycisk, tym razem kierujący ją na parter a
następnie dwie skierowane do siebie strzałki, które miały przyspieszyć
zamykanie się drzwi. Nagle pomiędzy zamykającymi się drzwiami pojawiła się
czyjaś stopa. Czujnik w drzwiach nie zadziałał i metalowe wrota uderzyły kogoś
w nogę.
- Auuuuu! – do Leny dotarł głośny krzyk
nieznajomej osoby. Szybko rzuciła się na guzik, na którym znajdywały się
zwrócone w przeciwnych kierunkach strzałki i wcisnęła go powodując tym samym
otwarcie się drzwi. Jej oczom ukazał się nikt inny, jak Michael.
- Któż by inny. – powiedziała cicho do
siebie wywracając oczami. Blondyn, który nie usłyszał jej słów wszedł do środka
z wyraźnym grymasem na twarzy.
- Dzięki. Możliwe, że uratowałaś mi
stopę. – powiedział. – Znowu.
- Taki już mój los. – wzruszyła ramionami
obserwując, jak cyfry oznaczające numery pięter zmieniają się powoli. – Powiedz
mi, czy ty mnie śledzisz? – zapytała go nagle.
- Nie pochlebiaj sobie. – odpowiedział
rozbawiony. Po chwili wybuchł śmiechem zauważając oburzenie na jej twarzy. –
Czysty przypadek! – wyjaśnił i uniósł w górę ręce aby zasygnalizować swoją
niewinność. Lena pokiwała głową i nie odezwała się ani słowem. Ostatnie trzy
piętra zjechali w ciszy a kiedy dotarli na parter dziewczyna szybko opuściła
windę i skierowała się w stronę drzwi wejściowych od hotelu. Blondyn lekko
kulejąc podążył za nią.
- Lena! – krzyknął nagle dochodząc do
wniosku, że w tym tempie jej nie dogoni. Brunetka odwróciła się powoli i
rzuciła mu pytające spojrzenie. – Idziesz na spacer?
- Tak. – odrzekła krótko licząc na to,
że nie zachęci go to do dotrzymywania jej towarzystwa.
- Mogę pójść z tobą? – zapytał
niestrudzony rozwiewając jej nadzieje. Lena pokiwała zrezygnowaną głową i
zwolniła tempo umożliwiając Michaelowi kroczenie równo z nią. - Wiem, że cię
męczę, ale nudzi mi się – przyznał nagle. – Chłopaki trenują, Stefan jest z Marisą.
Nie mam co robić przez tę kostkę.
Lenie zrobiło się nawet trochę szkoda
chłopaka. Przyjechał z kadrą aby trochę odpocząć i potrenować a skończył ze
skręconą kostką i bez towarzystwa. Rozmawiając o głupotach powolnym krokiem
ruszyli w stronę deptaka, tym razem unikając skrótów, które były winne kontuzji
Hayboecka. Lekki, chłodny wiatr, który wiał od morza był miłą odmianą po tych
kilku upalnych dniach, które tu spędzili. Po kilku minutach spokojnego spaceru
zdecydowali się wejść na plażę. Mimo zmiany pogody piasek był przyjemnie
ciepły, co zachęciło ich do chwili odpoczynku i kontynuowania rozmowy. Kiedy
Michael opowiadał o swojej fascynacji samolotami, do Leny dotarło, że to ich pierwsza
spokojna i miła rozmowa, jaką odbyli odkąd się poznali. Tym razem nie było
między nimi żadnych uszczypliwości i ironii.
Po kilkunastu minutach Hayboeck wybuchł
głośnym śmiechem, który echem rozniósł się po prawie pustej plaży. Przez chwilę
próbował się uciszyć, jednak nie udawało mu się to zbytnio.
- Naprawdę daliście się im wrobić? –
zapytał, kiedy udało mu się wydobyć z siebie jakikolwiek wyartykułowany dźwięk.
Opowieść Leny o tym, jak przegrali z Gregorem na gokartach bardzo go ucieszyła.
- Bardzo zabawne, naprawdę. –
ironizowała Lena. – Nie słyszałeś Stefana. Wyglądał, jakby się jej naprawdę
bał.
- Oj, widziałem. – na twarzy Michiego
pojawił się lekki uśmiech. – Kiedyś próbowali tej sztuczki na mnie i mojej
byłej dziewczynie, ale przez przypadek się wydali. Wtedy dopiero zaczynali.
- Teraz są piekielnie w tym dobrzy. –
przyznała brunetka i spojrzała na swojego towarzysza. Oboje jeszcze przez
chwilę śmiali się z dzisiejszej sytuacji, lecz po chwili uśmiech zniknął z ich
twarzy. Nastała krępująca cisza, która zawsze wkrada się w najmniej
spodziewanym momencie. Nagle blondyn zbliżył się do Leny na niebezpieczną
odległość. Spojrzał jej w oczy i przez dłuższą chwilę pozostawał w tej pozycji.
Dziewczyna poczuła lekki dreszcz i kiedy chciała przerwać ten niezręczny dla
niej moment Michael dotknął jej ust swoimi. Odruchowo złapała go za ramionami w
celu odepchnięcia od siebie chłopaka. Zamiast tego zacisnęła na nich swoje
dłonie i przyciągnęła do siebie kontynuując pocałunek. Trwało to jeszcze
chwilę, jednak Lena szybko oprzytomniała, rozluźniła dłonie i odciągnęła od
siebie Michaela.
- Przepraszam. – rzuciła podnosząc się
i otrzepując się z piasku. – Muszę wracać. – dodała i oddaliła się nie dając
dojść chłopakowi do słowa. Gdy znalazła się kilka metrów od niego przyspieszyła
kroki i po chwili zaczęła biec nie patrząc przed siebie. Po przekroczeniu
hotelowych drzwi wpadła na jakiegoś mężczyznę. Przeprosiła go i skierowała się
do windy.
- Lena! – usłyszała nagle kobiecy głos.
Całą scenę z boku obserwowała Marisa, która właśnie ze Stefanem przeglądała coś
na laptopie siedząc w holu głównym, gdzie był najlepszy zasięg wifi. Brunetka
odwróciła się, powiedziała, że się spieszy i wbiegła do windy.
- A tej co? – zdziwił się Stefan
odrywając wzrok od ekranu komputera. Blondynka pokręciła zaskoczona głową i
szturchnęła swojego chłopaka, gdyż jej oczom ukazał się Michael niezdarnie
wbiegający do hotelu. Blondyn rozejrzał się dookoła wyraźnie czegoś szukając.
Nie zauważył swoich przyjaciół i lekko kulejąc doszedł do windy.
- Dziwne. – skomentowała Marisa.
***
Weszła do pokoju z lekko zaczerwionymi
oczami. Czuła się okropnie. Gregor wrócił z treningu i brał właśnie prysznic.
Podziękowała Bogu, że ma chwilę na ogarnięcie się i spojrzała w lustro.
Poprawiła szybko makijaż i usiadła na krześle chowając twarz w dłoniach.
Siedziałaby tak długo, gdyby nie głos szatyna, który wyrwał ją z zamyślenia.
- Coś się stało?
- Nie. – pokręciła głową i podniosła
się z krzesła zbliżając się do Schlierenzauera. – Po prostu mnie przytul. – chłopak
spojrzał na nią lekko zdziwiony, jednak widząc jej wyraz z twarzy bez słowa
protestu objął ją mocno.
*************************************************************
Halo, halo.
PRZEPRASZAM WAS BARDZO!
I za czas po jakim dodaję nowy rozdział i za jego jakość. Jest tak bardzo okropny, że chciałam skasować go całego, ale stwierdziłam, że albo to, albo kompletnie nic.
Mój słomiany zapał do robienia pewnych rzeczy się włączył i już chciałam porzucić pisanie, ale obiecałam sobie, że chociaż jakoś tę historię skończę (najwyżej szybciej, niż zamierzałam).
Mam też okropne zaległości na Waszych blogach, głównie w komentowaniu. Większość staram się czytać na bieżąco, ale nic nie piszę. Mam nadzieję to nadrobić, jednak wiedzcie, że tam jestem i czekam na nowości.
Mam nadzieję, że ktoś tutaj jeszcze ze mną został :). Buziaki :*