Gregor przeżuwał właśnie kanapkę, kiedy do głowy przyszedł
mu jakiś pomysł. Zaczął wymachiwać ręką, w której trzymał widelec, wydając
trudne do zidentyfikowania dźwięki, które powinny być słowami.
- Przełknij najpierw. – zaśmiała się z niego Lena biorąc do
ręki szklankę wody z cytryną i wypijając jej zawartość. Szatyn pokiwał głową,
poruszał kilka razy szczęką i przełknął to, co miał w buzi.
- Mam pomysł! – powiedział triumfalnie. – Możemy pojechać na
tor gokartowy.
- Tor gokartowy? – dziewczyna zmarszczyła czoło
zastanawiając się nad propozycją Schlierenzauera. Podekscytowany chłopak
pokiwał szybko głową i kontynuował jedzenie z wyraźnym zadowoleniem na twarzy.
- Ok. – zgodziła się. – W sumie to może być fajne.
- Co może być fajne? – zapytała uśmiechnięta Marisa, która
razem ze Stefanem pojawiła się właśnie w jadalni. Para trzymając w ręce talerze
z jedzeniem zajęła wolne miejsca obok Leny i Gregora.
- Gokarty. – wyjaśnił, wciąż dumny ze swojego pomysłu,
szatyn. Blondynce zaświeciły się oczy i rzuciła błagające spojrzenie swojemu
chłopakowi.
- Marisaaaaa. – zawył Stefan, który doskonale wiedział, o co
jej chodzi. – Kiedy chcecie jechać na te gokarty?
- Dzisiaj po porannym treningu.
- Nie wierzę! – wykrzyknął Kraft powodując, że Lena lekko
podskoczyła wystraszona. – Gregor odpuści sobie treningi popołudniowe!?
- No jakoś tak. – szatyn wzruszył ramionami udając, że w
ogóle go to nie rusza.
- Nie wiem, co ty z nim zrobiłaś, ale gratuluję! – brunet
zwrócił się do Leny i uniósł filiżankę z kawą do góry udając, ze wznosi za nią
toast.
- Dobra, cicho! – wtrąciła się Marisa. – Proszę nie zmieniać
tematu.
- Jakiego te…? – chciała zapytać Lena, jednak koleżanka
szybko jej przerwała.
- Możemy jechać z wami? – zrobiła minę zbitego psa i mrugając
szybko powiekami patrzyła raz na Gregora, raz na Len. Oboje rzucili sobie
porozumiewawcze spojrzenie.
- Pewnie. – zgodził się Gregor. – Większa zabawa.
- Podwójna randka. – zaśmiał się Stefan i oblał się gorącą
kawą – Cholera jasna!
***
W czasie trwania porannego treningu Lena postanowiła zostać
w pokoju i poczytać książkę. W przeciwieństwie do Marisy miała już dość leżenia
na plaży i opalania się. Właściwie to czuła, że jeszcze trochę i dostanie udaru
słonecznego. Teraz miała nieco ponad dwie godziny spokoju w klimatyzowanym
pomieszczeniu. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Zrezygnowana podniosła się
łóżka, rzuciła książkę na biurko i poszła otworzyć. Jej oczom ukazała się
zadowolona twarz Michaela.
- Hej. – przywitał się z nią.
- Hej. – odpowiedziała zdziwiona. Nie widziała go od
wczoraj, odkąd fizjoterapeuta kadry zabrał go do siebie, żeby ratować jego
kostkę.
- Idziemy na śniadanie. – poinformował ją i oparł się o
futrynę przenosząc ciężar swojego ciała na jedną, zdrową nogę. Brunetka
zaśmiała się głośno dochodząc do wniosku, że zachowanie Hayboecka przestało już
być irytujące a stało się absurdalnie zabawne.
- Jadłam już. – odezwała się i już chciała zamknąć za nim
drzwi, kiedy on przytrzymał je ręką.
- To hotelowe jedzenie to nie jest śniadanie! – oburzył się.
– Poza tym leżałem całe wczorajszy dzień w łóżku, patrząc, jak Herbert skacze
nade mną i wymienia mi, co minutę zimne okłady. Nie każ mi siedzieć w hotelu!
- Nie powinieneś oszczędzać kostki? – zapytała.
- Nie przesadzajmy. I tak już nie potrenuję na tym
zgrupowaniu. – rzucił obojętnym tonem. – No dawaj, zbieraj się! – pośpieszył
ją. Lena sama nie wiedziała, dlaczego, ale po tych słowach wróciła się do
pokoju, zebrała swoje rzeczy, ubrała buty i po prostu wyszła z chłopakiem.
***
Siedzieli
w ciszy przerywanej grzebaniem widelca w talerzu dziewczyny. Brunetka
wpatrywała się w swoją sałatkę myśląc o tym, jak bardzo ta niezręczna sytuacja
odebrała jej apetyt. Szybko zaczęła żałować, że zgodziła się na wspólny posiłek
i przeklęła się w duchu, że nie pomyślała o tym wcześniej. Blondyn wydawał się
równie zainteresowany zawartością talerza dziewczyny i zamiast spojrzeć na nią
wpatrywał się, jak sztućcami miesza w połączeniu rukoli, z pomidorami i fetą. W
końcu podniósł wzrok i zauważył, że ona również na niego nie patrzy.
-
Wydajesz się być zestresowana. – odezwał się nagle przyjmując przy tym bardzo
pewny ton głosu. Brunetka poczuła falę irytacji przechodzącą po jej ciele.
- A Ty
wydajesz się być bucem! – wypaliła nagle i po chwili sama pożałowała tych słów.
- Nie
odbieraj tego, jako atak! – blondyn uniósł ręce w obronnym geście. Lena
zamilkła na chwilę i poczekała, aż złość, która napięła jej mięśnie, przejdzie.
- Ok, masz
racje. Jestem trochę zestresowana. Dziwnie się tutaj czuję. Nikogo nie znam. – przyznała.
Nie była zadowolona, że dała blondynowi satysfakcję, ale miał rację. Oprócz
Gregora to towarzystwo wszystkich okropnie ją krępowało. Nieco lepiej było, gdy
w pobliżu była Marisa, ale obok niej często kręcił się Stefan i to niezręczne
uczucie prawie w ogóle jej nie opuszczało.
- Znasz
Gregora. – stwierdził Michael drążąc temat.
-
Jasne, że tak, ale wiesz… to jest świeża sprawa. Poza tym nie należę do osób,
które łatwo nawiązują znajomości. – zastanowiła się. – No chyba, że po
alkoholu, ale sam widziałeś, jak to się kończy.
- O
tak. – blondyn zaczął się głośno śmiać. Widok pijanych dziewczyn wciąż
pozostawał w jego pamięci. Bawiła go ta sytuacja, szczególnie, że nie często
zdarzało mu się widywać upitą dziewczynę swojego przyjaciela.
- I
naprawdę wydajesz się być bucem. – dodała po chwili zastanowienia.
- To,
że jestem pewny siebie nie robi ze mnie buca – bronił się chłopak.
- Może
dla twoich znajomych to pewność siebie. – westchnęła dając mu do zrozumienia,
że w jej mniemaniu zachowuje się, jak cwaniak, a nie pewna siebie osoba. Michi
pokręcił głową zrezygnowany i postanowił nie kontynuować już tego temat.
- Może
powiesz mi coś o sobie? – rzucił nagle i zanim Lena obdarzyła go zdziwionym
spojrzeniem wywrócił oczyma zażenowany banalnością swojego pytania. Zachowujesz się, jak debil, pomyślał.
-
Nazywam się Lena. – odpowiedziała i zaśmiała się nerwowo. – Wiesz, to jest, jak
pierwszy raz. – wyjaśniła zaskoczonemu Michaelowi.
-
Pierwszy raz? – dopiero, kiedy chłopak powtórzył te dwa słowa brunetka zdała
sobie sprawę, jak głupio zabrzmiały.
-
Wiesz, jak wtedy, gdy idziesz do nowej szkoły, na studia – zaczęła i spojrzała
na niego upewniając się, czy ją rozumie. Jego mina nie wykazywała jednak
zrozumienia. Zapadła chwilowa cisza podczas, której dziewczyna zastanawiała
się, jak przełożyć swoje myśli na jego język. – Wiem! To tak, jak wtedy, gdy
idziesz na swój pierwszy w życiu trening i trener, czy twoi nowi koledzy pytają
się, kim jesteś.
-
Rozumiem. – pokiwał głową i uśmiechnął się lekko. – W takim razie, kim jesteś,
oprócz tego, że jesteś Leną? Co lubisz?
- Lubię
pingwiny. – odpowiedziała szczerząc się do niego. – Uważam, że to najlepsze
zwierzęta świata.
- Tak,
to już chyba wiem. – zaczął rozbawiony wspominając wieczór, gdy pijana
rozwodziła się nad podobieństwem Stefana do uroczego pingwina. O tym samym
pomyślała właśnie ona. Przez chwile ta sytuacja wyleciała jej z głowy wracając
teraz z podwójnym uczuciem zażenowania. Jęknęła cicho i ukryła twarz w
dłoniach. Zawsze robiła z siebie idiotkę na początku każdej znajomości.
- Nie
lubię za to robić czegoś pierwszy raz. – odburknęła cicho.
- Jak
to?
- Nie
lubię tego uczucia, kiedy coś jest nieznane. To takie… nie wiem, przerażające.
– wyjaśniła oburzonemu skoczkowi.
-
Kompletnie tego nie rozumiem. – pokręcił głową w odpowiedzi. – Wszystko, co
nieznane jest super! Możliwość odkrywania nowych rzeczy to najlepsze uczucie na
świecie. – Lena westchnęła zrezygnowana. Wiedziała, że w tej kwestii (jak i w
wielu innych) nie dogada się z Hayboeckiem. Różnili się od siebie całkowicie.
-
Rozejrzyj się dookoła. – rozkazał jej nagle. – I powiedz, czego nigdy nie
robiłaś.- dziewczyna przegryzła wargi i zaczęła się rozglądać. Siedzieli w
małej knajpce przy bulwarze, niedaleko od hotelu. Przy stolikach obok siedziało
kilku emerytów spożywających swoje posiłki. Deptakiem spacerowali turyści a na
plaży jacyś młodzi chłopcy grali w siatkówkę. Nic z tych rzeczy nie wydawało
jej się nieznane. W końcu jej wzrok padł na talerz chłopaka. Skrzywiła się
lekko na ten widok.
- Nigdy
nie jadłam tego. – wskazała na jego zamówienie.
-
Małży? – zapytał a ona pokiwała głową. Chłopak wziął opróżnioną muszlę po
skorupiaku do jednej ręki i nieruszoną małżę do drugiej. Pustą muszlę użył,
jako szczypce, które pomogły mu otworzyć następną. Wyjął mięso ze środka i
skropił je cytryną podając dziewczynie. Przerażona Lena wzięła od niego
skorupiaka i włożyła do ust. Po chwili skrzywiła się i szybko wypluła wszystko
w serwetkę, która leżała obok talerza.
-
Obrzydliwe! – powiedziała. – pffff. – Hayboeck zaczął się głośno śmiać
obserwując reakcję Leny.
-
Przynajmniej spróbowałaś.
Rozmowę
przerwał im dźwięk telefonu. Brunetka podniosła wiszącą na krześle torebkę i
wyciągnęła komórkę.
- Przepraszam,
muszę odebrać. – wyjaśniła i przeciągnęła zieloną słuchawkę na ekranie. –
Gregor, co jest? Jak to… Już? Która godzina? Ok, już lecę! – rozłączyła się,
schowała telefon i podniosła się z miejsca. – Muszę lecieć, jestem umówiona.
Dzięki za towarzystwo i nie dzięki za to okropieństwo. – mówiła wskazując na
zwiniętą serwetkę, która teraz leżała na jej talerzu. Wzięła portfel, z którego
wyjęła banknot.
- Ja
stawiam. – wtrącił się Michael widząc, że dziewczyna chce za siebie zapłacić. –
Odwdzięczysz się innym razem.
-
Dobra. – postanowiła się z nim nie kłócić. – Do zobaczenia. – pożegnała się i
wybiegła z ogródka knajpy, w której siedzieli. Michael rzucił bezgłośne „cześć”
i obserwował, jak Lena powoli znika z jego pola widzenia.
***
Stefan
i Gregor siedzieli na przednich miejscach, wynajętego z hotelowej wypożyczalni,
samochodu. Niecierpliwie czekali na dziewczyny, które się spóźniały. Nagle
tylne drzwi otworzyły się z hukiem i do środka, niczym tornado wpadła zmachana
Lena.
- Przepraszam
za spóźnienie. – wysapała. – Byłam się przejść.
-
Nieważne. – machnął ręką Stefan i odwrócił się z poważnym wyrazem twarzy w jej
stronę. Brunetka wystraszyła się, bowiem pierwszy raz widziała taką minę u
Krafta. – Muszę wam coś powiedzieć, póki nie ma tutaj Marisy.
- Co
jest? – zapytał Gregor.
- Pod
żadnym pozorem nie wygrywajcie z nią! Jeżeli będziemy się ścigać to musicie dać
jej wygrać! – z każdym słowem twarz chłopaka stawała się coraz poważniejsza a
jego palec wskazujący skierowany był raz w Schlierenzauera, raz w Lenę.
-
Dlaczego? – zapytali jednocześnie.
- Ona
myśli, że jedyne w czym jestem od niej lepszy to skoki narciarskie. Daje jej
wygrać we wszystko! WSZYSTKO!
- To
bez sensu. – stwierdziła dziewczyna. – Nie możesz dawać jej fory!
-
Zwariowałaś?! – wykrzyknął wystraszony Stefan. – Ja chcę mieć jeszcze
dziewczynę. A jeśli wy chcecie jeszcze pożyć to jej nie pokonujcie! Raz, dwa lata
temu, wygrałem z nią w minigolfa, zupełnie przez przypadek. Do dziś wspominam
to, jako najczarniejszy dzień mojego życia. – chłopak wzdrygnął się na samo wspomnienie
tego dnia. W tym momencie drzwi ponownie się otworzyły i do środka wsiadła Marisa
zajmują miejsce obok Leny.
-
Gotowa! – wykrzyknęła zadowolona zapinając pas bezpieczeństwa. – A wy co macie
takie miny? – zdziwiła się widząc Lenę i Gregora.
************************************************************
Halo, halo!
Pisane na szybko, bo nie wiem, kiedy będę miała chwilę na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie ma dużo błędów :(.
Wiem, że okropnie jestem w tyle z Waszymi blogami i OBIECUJĘ, że w weekend nadrobię!
Jeżeli lubicie Austriaków i Norwegów to zapraszam na drugiego bloga : www.ski-war.blogspot.com
nie wiem, co mi strzeliło, że stworzyłam drugie opowiadanie (i kiedy będę miała na nie czas), ale jakoś tak wyszło :)!
Do następnego :*
Melduje się. Rozdział cudo samo w sobie. Gregor i gokarty -zajebiście.
OdpowiedzUsuńWeny i zapraszam do siebie na ona-ma-to-cos.blogspot.com
Buźka
Rozdział jak zwykle cudowny! Naprawdę, a błędów - nie martw się - nie ma. Przynajmniej ja ich nie zauważyłam. :')
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, najbardziej jednak zdziwił mnie Stefan pod koniec. Ciekawe jak będzie na gokartach? ;) Nie mogę się doczekać. Pozdrawiam!
kochamcie-nadzycie.blogspot.com
Witaj :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twoje opowiadanie i śledzę je od początku. Cały czas ciekawi mnie, co tak naprawdę łączy Gregora i Lenę. To chyba nie jest miłość ani związek, ale po co to udawanie? Coś czuję, że Gregor kryje jakąś tajemnicę.
A Michi? Bez wątpienia Lena wpadła mu w oko i cały czas próbuje jakąś ją do siebie przekonać. Mam nadzieję, że niedługo mu się to uda :)
Gokarty to super sprawa. Aż nie mogę się doczekać, co się tam wydarzy!
Życzę weny,
Ann x
P.S. Zapraszam również do siebie, gdzie pojawił sie już epilog :)
Michi jest niestrudzony. Podziwiam jego wytrwałość! Zastanawiam się, czy poprzez te wszystkie rozmowy i flirty z Leną chce tylko dokuczyć Gregorowi, rozwiązać tajemnicę ich "związku", czy może naprawdę wpadła mu ona w oko. Niezależnie od przyczyn, uwielbiam te ich rozmowy. Cwaniackie odzywki Michaela i riposty poirytowanej nimi Leny - to coś, co zawsze poprawia mi nastrój. A jeszcze ten Stefan i jego dziwne układy z Marisą... Podejrzewam, że ona byłaby cholernie wściekła, gdyby odkryła prawdę. Ale to na swój sposób kochane, że zależy mu na niej tak bardzo, że specjalnie przegrywa z nią we wszystkim.
OdpowiedzUsuńMyślałam trochę nad Gregorem i tym, że nie umie nawiązać relacji z żadną dziewczyną i doszłam do wniosku, że wcale bym się nie zdziwiła, gdyby okazało się, że po prostu jest gejem. Chociaż szczerze mówiąc, bardziej liczę na miłosny trójkąt on-Lena-Michael. Jestem ciekawa, jak rozwiniesz ten wątek i czy trafiłam z jedną z tych możliwości.
Czekam niecierpliwie na nowy rozdział!
Całuję ;*
Hellou :-)
OdpowiedzUsuńNo no...Podwójna randka? :-D Szkoda, że nie możemy już przeczytać, co sie tam wydarzy. Na pewno będzie ciekawie :-)
Trochę zaskoczyła mnie rozmowa Leny z Michim. Dziewczyna spróbowała się przed nim otworzyć - czyżby się zbliżał koniec świata w powyższym opowiadaniu ;-)
Rozdział niczego sobie, nie masz na co narzekać.
Do następnego!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNiech rozdziały będą częściej! Wciągnęłam się!! ♥
OdpowiedzUsuńJestem! Wybacz to karygodne spóźnienie, ale po prostu... cały tydzień miałam ze wszystkim pod górkę...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Naprawdę przyjemna lektura w niedzielne popołudnie :)
Podwójna randka? No proszę, to ja już zacieram łapki, co tam się wydarzy, bo na pewno coś się wydarzy :D
Michi i jego wytrwałość. No, chłopak ma jej cholernie dużo, aż mu zazdroszczę :) Hmm... cały czas myślę nad Gregorem, ale mam chyba za dużo znaków zapytania, żeby cokolwiek sensownego na jego temat wymyślić :)
Czekam na kolejne!
Buziaki :**
Możesz nas zabić. Rozdział przeczytałyśmy dawno temu, ale teraz zauważyłyśmy, że nie skomentowałyśmy. Przepraszamy.
OdpowiedzUsuńRozdział cudo. Marisa kocha wygrywać. Podwójna randka. Coś czujemy, że całkiem przypadkiem pojawi się tam Michael. Czysty przypadek.
Zapraszamy do nas na 6
http://i-will-always-belive-in-them.blogspot.com/2015/12/06-wygadaa-sie.html
Tynka&Paula
Witaj kochana!
UsuńSerdecznie zapraszamy na rozdział 9 :*.
http://i-will-always-belive-in-them.blogspot.com/2015/12/08-kochanie.html
Tynka&Paula
Hej, serdecznie zapraszam na czwarte wspomnienie Michaela:
OdpowiedzUsuńhttp://atak-wspomnien.blogspot.com/
Buziaki xxx
Podoba mi się postać Schlierenzauera tu u ciebie i jeszcze ta dziwna sprawa z wyjazdem Leny wraz z Gregiem, jestem zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowości. :)
Hej! :)
OdpowiedzUsuńW końcu jestem i ja. Przyznam się szczerze, że czytam od samego początku, ale nie komentowałam, bo... Hm... Sama nie wiem dlaczego. Mam nadzieję, że mi wybaczysz? :)
Lubię Twojego Gregora, naprawdę. Zwykle jest kreowany na nieczułego dupka, a tu? Wręcz przeciwnie.
W pewnym stopniu denerwuje mnie Michi, aczkolwiek rozwala mnie i nie wiem czy nie byłoby nudno bez niego.
Stefan za to... To Stefan. Chyba więcej nie trzeba. Za każdym razem, gdy otwiera usta śmieję się jak głupia :D
Tylko martwi mnie fakt, że tak długo nie było nowego rozdziału. Co się dzieje? :(
Pozdrawiam i całuję :*
PS Przy okazji chciałabym Cię bardzo serdecznie zaprosić na nową historię prosto ze Szwajcarii: i-have-never-felt-this-way.blogspot.com